Ile nauki w nauce?
Główny wniosek jaki płynie z lektury książki Good Calories Bad Calories jest taki, że obowiązującego paradygmatu tłuszczowo-cholesterolowego nie da się obronić na gruemncie naukowym. Niemniej jednak został on zaakceptowany i rozpowszechniony ponad 30 lat temu przez aparat naukowo-medyczno-państwowy i przyjął formę konkretnych procedur oraz zaleceń medyczno-dietetycznych. Tym samym dotyka dzisiaj każdego, kto udaje się do lekarza po poradę zdrowotną lub dietetyczną, a także wszystkich szukających informacji o zdrowiu w mediach popularnych. Z tego powodu szczególnej wagi nabiera wiedza, której dostarcza czytelnikowi książka Good Bad, Bad Calories nie tylko o samym paradygmacie tłuszczowo- cholesterolowym, ale także o kondycji współczesnej nauki i mechanizmach nią rządzących.
Taubes uświadamia czytelnikowi, że upowszechnienie się hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej nastąpiło nie tyle wskutek ustaleń naukowych, ile wbrew nim. Geneza tego paradygmatu jest przykładem odwrócenia tradycyjnej metodologii w nauce: najpierw sformułowano hipotezę, którą następnie – nie popartą dowodami – rozpowszechniono jako fakt naukowy, a dopiero potem nauka miała „nadgonić”. Stało się to możliwe dlatego, że znaczenie tzw. prawdy naukowej po roku 1945 roku stale maleje. Wraz ze stopniowym upaństwawianiem i upolitycznianiem kwestii zdrowia rośnie znaczenie administracji i biurokracji państwowej, która środkami finansowymi i prawnymi wyznacza preferowane kierunki badań oraz określa, co jest naukowo-medyczną prawdą, a co nią nie jest. O tym, że chorobę serca wywołuje tłuszcz, a nie cukier, zdecydowali w 1977 roku senatorowie pomimo tego, że badacze na gruncie naukowym nie potrafili tego rozstrzygnąć. Dopiero werdykt polityczny umożliwił biurokracji państwowo-medycznej i wielkiemu biznesowi ustanowienie hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej jako urzędowego paradygmatu medycznego.
Książka Good Calories, Bad Calories przypomina czytelnikowi, że współczesna medycyna i nauka w coraz większym stopniu podlegają potrzebom politycznym, ekonomicznym i ideologicznym, a w coraz mniejszym prawom metodologii naukowej. „Teoria lipofilii”, sformułowana w okresie międzywojennym, została zarzucona nie dlatego, że była naukowo błędna, ale dlatego, że powojenny klimat geopolityczny oraz ideologiczny nie zachęcał naukowców w krajach zwycięskich do podejmowania dorobku nauki niemieckiej. Jak widać, wiedza naukowa nie zawsze rozwija się w sposób kumulatywny, szczególnie wtedy, kiedy okoliczności polityczno-ideologiczne na to nie pozwalają.
Interesująca w tym kontekście jest rola osobistych uprzedzeń badaczy, które wpływają na kierunek rozwoju badań naukowych. Kiedy zapytano Teda Van Itallie, który w latach 50-tych blisko współpracował z Jeanem Mayerem, dlaczego Mayer nie uwzględniał w swoich badaniach nad otyłością przedwojennego dorobku naukowców niemieckich i austriackich, Itallie odpowiedział: „Mayer nienawidził Niemców. W czasie wojny zastrzelił kilku osobiście.” Trudno taką postawę nazwać naukową, a przecież Jean Mayer był bardzo wpływowym ekspertem, doradzał komisji senatora McGoverna i ponosi dużą odpowiedzialność za przeforsowanie hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej.
świadomość niewłaściwej metodologii, stosowanej przez zwolenników hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej, ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia współczesnej nauki o żywieniu. W przeciwieństwie do przedwojennej nauki europejskiej współcześni badacze amerykańscy polegają w głównej mierze na badaniach laboratoryjnych przeprowadzanych na zwierzętach. To dlatego w dzisiejszych podręcznikach medycznych nt. otyłości coraz częściej pokazuje się otyłe lub wygłodzone szczury laboratoryjne zamiast ludzi. A przecież otyłość jest problemem ludzi, a nie zwierząt. Opieranie się na modelach laboratoryjnych niesie ze sobą ryzyko błędnych obserwacji i wniosków. W 1940 roku Hugo Rony zauważył: „Dodatni bilans kaloryczny może być uznany za przyczynę otyłości wtedy, kiedy otyłość jest wywoływana sztucznie u człowieka lub zwierzęcia poprzez siłowe przekarmianie lub przymusowy bezruch. Ale w normalnych okolicznościach otyłość rozwija się spontanicznie. Jakaś wewnętrzna nieprawidłowość wprowadza ciało w stan dodatniego bilansu energetycznego i powoduje gromadzenie się tkanki tłuszczowej. W takim wypadku dodatni bilans energetyczny jest rezultatem, a nie przyczyną choroby”.
Pułapki korelacji
Zbyt często współczesna nauka o żywieniu bazuje niemal wyłącznie na badaniach obserwacyjnych i zbyt rzadko wychodzi poza takie, czy inne korelacje. A jak widzieliśmy, korelacja niewiele wyjaśnia. Pomimo tego, mnożą się w dzisiejszej medycynie różne korelacje i wszystko jest z czymś jakoś powiązane. Wystarczy pominąć znaczenie tzw. zmiennej zakłócającej (ang. confounding variable) i na podstawie badań obserwacyjnych łatwo znaleźć korelację na przykład między łysieniem a chorobą serca, ponieważ z wiekiem więcej mężczyzn zarówno łysieje, jak i choruje na serce. Ale czy takich ustaleń oczekujemy od naukowców?
Zwykłe korelacje nagminnie przedstawiane są jako związki przyczynowo-skutkowe. Przykładem pułapek związanych z korelacją było badanie obserwacyjne pn. Harvard Nurses Study, rozpoczęte w 1976 roku. W wyniku obserwacji zauważono, że u kobiet, które przyjmowały estrogen, ryzyko wystąpienia choroby serca było o 40% mniejsze niż u kobiet, które estrogenu nie przyjmowały. Na tej podstawie część badaczy i lekarzy chciała od razu prewencyjnie przepisywać pacjentkom w średnim wieku estrogen. Jednak inni lekarze domagali się badań kontrolowanych, uważając słusznie, że korelacja nigdy nie dowodzi przyczynowości. Wykonano takie badanie kontrolowane (HERS) i wykazało ono, że kobiety, które przyjmowały estrogen, miały o 30% większe „szanse” zachorować na serce niż kobiety, które przyjmowały placebo.
Obecne zalecenia medyczno-żywieniowe oparte są na obserwacji, że ludzie szczupli są zazwyczaj bardziej aktywni i zdrowsi od ludzi otyłych . Tę korelację błędnie przedefiniowano w związek przyczynowo-skutkowy: aktywność fizyczna warunkuje szczupłą sylwetkę i zdrowie. W konsekwencji, siedzący tryb życia stał się „winowajcą” otyłości i szeregu chorób cywilizacyjnych, włącznie z nowotworami. Taka teza automatycznie nabiera cech oceny moralnej wobec osób otyłych, które cierpią na „deficyt silnej woli” i jako „obżartuchy i lenie” same są sobie winne. łatwo nam zaakceptować tezę, pisze Taubes, że leżenie na kanapie przed telewizorem jest niezdrowe i np. rakotwórcze. Ale czy równie łatwo potępimy jako niezdrowe nadmierne oddawanie się czytaniu książek albo studiowaniu? Hipoteza węglowodanowa nie wymaga formułowania takich ocen. Zgodnie z jej założeniami, te same elementy diety, które wywołują otyłość i choroby przewlekłe, powodują, że ludzie stają się coraz mniej aktywni. Zarówno otyłość, siedzący tryb życia i zaburzenia metaboliczne są skutkiem wysokowęglowodanowego żywienia i jego oddziaływania na insulinę. Tyjemy i dlatego stajemy się mniej aktywni, a nie na odwrót, jak głosi hipoteza tłuszczowo-cholesterolowa.
Polowanie na białego łabędzia
Taubes pokazuje, że obowiązujący paradygmat opiera się głównie na badaniach, które projektowane są w celu udowodnienia przyjętej hipotezy, a nie jej falsyfikacji. Badania powtarzane są wielokrotnie aż do uzyskania pożądanego rezultatu. A jeśli nie udaje się go osiągnąć, informacji o tym często nawet nie podaje się do publicznej wiadomości. W myśl poglądów Karla Poppera, dzisiejsza nauka o żywieniu stale poszukuje „białych łabędzi”, a „łabędzie czarne” ignoruje lub klasyfikuje jako inny gatunek.
Nie ma jeszcze komentarzy