W dzisiejszych czasach dobre białko jest powszechnie dostępne. Niestety, różne grupy nacisku próbują zaprząc ludzi do kieratu żywienia bogato-węglowodanowego, wręcz cukrowego. Dodałbym: i cukrowego bluesa, który prowadzi do otyłości oraz cukrzycy. Żywienie bogato-węglowodanowe stymuluje trzustkę do obfitego wydzielania insuliny. Insulina jest hormonem anabolicznym, zmusza organizm do nadmiernego rozrostu, tycia, sprzyja powstawaniu raka [1] str.682. Przy możliwości spożywania obecnie dobrych zwierzęcych białek, organizm rozwija się wówczas nieharmonijnie, pod wpływem hiperinsulinizmu indukowanego nadmiernym zjadaniem chleba i ciasteczek. Powstają defekty rozwojowe, słaby układ kostno-mięśniowy, sercowo-naczyniowy, przedwczesne dojrzewanie itd. Właśnie taka jest współczesna młodzież, wybujała na insulinie i słaba, jak rośliny na sztucznych nawozach.
Z tego faktu nie wynika jednak, że prawidłowo żywione dzieci, karmione niskowęglowodanowo powinny być drobne i dojrzewać w wieku osiemnastu lat. Przedstawiona powyżej analiza unaocznia, że dzieci odżywiane dobrym białkiem, ale bez nadmiaru węglowodanów, rozwijają się harmonijnie, są słusznego wzrostu i dosyć wcześnie dojrzewają, obecnie około 12 roku życia. Co więcej, pomimo, że wcześnie dojrzewają, to jednocześnie u kobiet menopauza występuje kilkanaście lat później niż przed 200 laty, kiedy to młodzież dojrzewała dopiero w wieku 14 lat [3] str.57, 477.
Mylne poglądy wielu osób wynikają z pomieszania pojęć: zmniejszanie wzrostu, a zmniejszanie przyrostu. Zmniejszanie wzrostu kolejnych pokoleń oznacza, że dzieci są mniejsze od swoich rodziców. W przypadku poprawy odżywiania, dzieci osiągają wzrost większy niż rodzice, np. kolejno: 150, 162, 170, 176, 180, 183, 187, 188, 189, 190, 190 cm. Jednocześnie międzypokoleniowe różnice wzrostu stają się coraz mniejsze. W tym przykładzie: 12, 8, 6, 4, 3, 2, 1, 0 cm. Wzrost powiększa się, natomiast przyrost wielkości ciała kolejnych, dobrze żywionych białkiem pokoleń, sukcesywnie maleje, aż wreszcie ustaje. To oczywiste. W realnym świecie nic nie może rosnąć w nieskończoność. Można rzec matematycznie, że spożywanie dostatecznej ilości dobrego, zwierzęcego białka, powoduje zwiększenie wysokości kolejnych pokoleń asymptotycznie do maksymalnej granicy właściwej danemu gatunkowi. Natomiast gradient tego procesu zmniejsza się stopniowo od kilkunastu centymetrów do zera.
Wobec tego kłóci się to z pogladem dr Kwasniewskiego że noworodki małe, szczupłe, lekkie sa oznaka dobrego odżywiania się ?!
Nie tylko noworodki, ale ludzie w ogóle powinni mieć właściwy wzrost, nie za duży i nie za mały. Obserwacja bogatych, dobrze odżywionych społeczeństw, np. w Holandii wskazuje, że ten naturalny wzrost waha się około 180 cm. Oczywiście mężczyźni trochę więksi, niż kobiety. Trudno, żeby kobieta o wzroście 180 cm rodziła dzieci tak małe, jak kobieta 150 cm. Nie można mylić patologicznej nadwagi z naturalnym dużym wzrostem i prawidłowym rozwojem wysokich, szczupłych osób.